Okaż serce swemu sercu 

Przez całe życie wykonuje 2,5 miliarda uderzeń. Przypadający na kwiecień Tydzień dla Serca jest okazją do tego, by docenić wysiłek najbardziej pracowitego narządu w naszym ciele
Zdrowie
serce

W ludzkim organizmie jest jednym z najważniejszych organów, który dostarcza tlen do wszystkich komórek i narządów, zapewniając tym samym nasze codzienne funkcjonowanie. Dopóki bije, oznacza życie, odczuwanie i istnienie. Gdy przestaje pracować, widzimy śmierć, pustkę, unicestwienie. O osobach okrutnych, oziębłych i nieprzejawiających uczuć mówimy, że są go pozbawione lub mają je z kamienia. Jego symbol utożsamiamy z miłością, namiętnością, wrażliwością, czułością i pasją. Jego nazwa zaś, użyta w znaczeniu przenośnym, określa centralną i kluczową część jakiejś przestrzeni, np. miasta. 

Co i dlaczego bije w środku? 

Nie tylko zatem w ujęciu anatomicznym, lecz również w obszarach kultury, sztuki, psychologii czy religii przypisuje się sercu rolę niebagatelną, niemożliwą do przecenienia. O tym, że to właśnie ten organ jest odpowiedzialny w głównej mierze za naszą witalność, siłę i energię, za naszą kondycję i odporność, wiedzieliśmy już od zarania dziejów. Nawet wówczas, gdy nasi przodkowie nie znali jeszcze budowy serca ani zasad jego funkcjonowania. Choć przesiadujący w jaskiniach prymitywny homo sapiens nie miał pojęcia o przedsionkach, komorach i zastawkach, był jednak świadomy tego, że wyczuwalne w klatce piersiowej, rytmiczne uderzenia warunkują jego istnienie. 

Świadczą o tym choćby odkryte w jaskini El Pindal w Hiszpanii rysunki naskalne, które przedstawiają mamuta z wyraźnie zaznaczonym sercem. Na malowidle, którego powstanie datowano na ostatnią epokę lodowcową (ok. 15 tysięcy lat p.n.e.), jest to jedyny widoczny organ. Ówcześni myśliwi doskonale zdawali sobie sprawę, że zadając rany w tę część ciała, można najszybciej obalić największe nawet zwierzę. W kolejnych tysiącleciach wiedza na temat funkcjonowania serca systematycznie rosła. Sumerowie byli już świadomi tego, że w żyłach i sercu płynie krew. Starożytni Egipcjanie uważali natomiast, że z tego narządu wychodzą naczynia krwionośne rozprowadzające tlen po całym organizmie. 

Właściwie aż do czasów nowożytnych nie mózg, lecz serce uznawano za najważniejszy ludzki organ. W mitologii egipskiej wierzono, że po śmierci człowieka jego serce ważone jest podczas specjalnego sądu. Jeśli było ono cięższe od strusiego pióra, wówczas jego posiadacz – obciążony złymi uczynkami – był unicestwiany przez potwora. Jeżeli było lżejsze – oznaczało to, że dusza jest wolna od grzechów i może trafić do krainy szczęścia. Azteccy wojownicy z kolei wyrywali swoim wrogom bijące jeszcze serca, co było nie tylko aktem odwagi, ale też wyrazem szacunku wobec pokonanego, a następnie składali je bóstwom w ofierze. Nawet w ucywilizowanym świecie sercu przypisywano funkcje mistyczne. Dlatego polskich czy francuskich królów chowano bez tego organu. Ich serce spoczywało w odrębnych miejscach, najczęściej w świątyniach i ośrodkach kultu religijnego. 

„Serco-strada” z Ziemi na Księżyc

Dziś nasza wiedza na temat tego narządu nie opiera się już oczywiście na zabobonach i wierzeniach, lecz na faktach naukowych. Z lekcji biologii pamiętamy o prawych i lewych komorach oraz przedsionkach. Zdajemy sobie sprawę, że serce przepompowuje krew i dostarcza w ten sposób tlen do każdej z 75 bilionów komórek w organizmie. Czy rzeczywiście jednak jesteśmy świadomi tego, jak gigantyczną pracę wykonuje każdego dnia? 

To pierwszy organ, który formuje się w ludzkim ciele – średnio już po trzech tygodniach od poczęcia, a zarazem ostatni funkcjonujący tuż przed śmiercią. Przez całe życie człowieka serce wykonuje około dwóch i pół miliarda uderzeń i pompuje łącznie 170 milionów litrów krwi, czyli tyle, ile pomieściłoby się w 200 kolejowych kontenerach. Każdego dnia wytwarza tyle energii, ile kilkutonowa ciężarówka potrzebuje do przejechania około 30 kilometrów. Gdyby skumulować tę energię z całego życia człowieka, pozwoliłaby ona na pokonanie dystansu między Ziemią i Księżycem. 

To wszystko jest zasługą dość niewielkiego w istocie organu. Co prawda u największych zwierząt waga serca może osiągać nawet 700 kilogramów, ale nasze ludzkie waży zaledwie od 230 gramów u kobiet do 380 gramów u mężczyzn. Można je więc porównać do komputerowego mikroprocesora, obudowanego podzespołami i znacznie większymi elementami. Choć nie dostrzegamy go przecież gołym okiem, nie zmienia to faktu, że jest najważniejszą częścią każdej maszyny. Jednak wysiłek podejmowany przez serce jest imponujący nie tylko ze względu na jego małe rozmiary. Mówimy wszak o narządzie, który odpoczywa jedynie w ułamkach sekund pomiędzy fazą kurczenia się a rozkurczania. Na więcej relaksu serce nie może sobie pozwolić, bo podczas jednej tylko minuty pompuje do naszego organizmu 5–6 litrów krwi. 

Do serca trzeba podejść… z sercem

Ludzkie serce dysponuje własnym impulsem elektrycznym, dlatego może bić nawet po odłączeniu od ciała. Pod warunkiem, że będzie miało dostęp do tlenu. Teoretycznie więc serce bez człowieka sobie poradzi, ale człowiek bez serca niestety już nie. Właśnie z tego powodu tak ważna jest jego codzienna pielęgnacja, o której często zapominamy. Gdy serce bije zbyt wolno, za szybko lub nieregularnie, wówczas wiemy, że niezbędna jest wizyta u lekarza i podjęcie leczenia. Równie wielką troską powinniśmy jednak otaczać nasze serce także wtedy, gdy jego praca przebiega prawidłowo. Pamiętajmy, że jest to mięsień, którego funkcjonalność z wiekiem spada, i to w głównej mierze od nas zależy, w jakiej kondycji ta kluczowa dla naszego organizmu „pompka” będzie za kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. 

Mówi się, że kogoś lub coś kochamy całym sercem, ale samemu sercu tej miłości okazujemy na co dzień zbyt mało. A już na pewno w sytuacjach, gdy nagminnie sięgamy po używki, zastygamy na długo w bezruchu lub narażamy nasz organizm na ciągły stres. Palenie papierosów, brak aktywności fizycznej, nadwaga i otyłość, nieregularna i niezdrowa dieta, zbyt duża ilość cholesterolu – tym wszystkim niwelujemy potężny wysiłek, jaki każdego dnia podejmuje nasze serce. W jaki sposób? Najdobitniej widać tę szkodliwość na przykładzie dostarczania organizmowi nikotyny. Dym papierosowy zawiera aż 7 tysięcy toksycznych związków chemicznych, które łączą się z hemoglobiną szybciej niż tlen. Podczas palenia papierosów nie tylko podnosimy ciśnienie krwi, ale także przyspieszamy bicie serca, które musi nadążyć z natlenianiem całego organizmu. A jest to bardzo utrudnione, bo nikotyna i inne trujące związki powodują obkurczanie naczyń krwionośnych. Mówiąc wprost: zanieczyszczają je i zwężają. W podobny sposób transport krwi w organizmie utrudniają także tłuszcze nasycone, sól i cukier oraz cholesterol. Ich nadmiar może powodować miażdżycę i inne choroby sercowo-naczyniowe. 

Serce również nie lubi poniedziałków

Dziś na świecie z powodu chorób układu krążenia umiera więcej osób niż na wszystkie nowotwory razem wzięte. Tylko w Polsce w 2023 roku schorzenia o podłożu sercowo-naczyniowym były odpowiedzialne za 37 procent zgonów. A zatem w zeszłym roku co trzecia osoba w naszym kraju umarła dlatego, że jej serce nie było już w stanie poradzić sobie z obciążeniami, które – nie licząc wrodzonych i ukrytych wad tego narządu – fundujemy mu my sami. Zawyżony cholesterol może mieć prawie 20 milionów Polaków. Nawet 13 milionów zmaga się z nadciśnieniem. Jak podaje Polskie Towarzystwo Kardiologiczne (PTK), choroby układu krążenia są największym zagrożeniem życia Polaków. Jeśli sytuacja nie ulegnie poprawie, to według naukowców do 2100 roku populacja naszego kraju, tylko z tego powodu, zmniejszy się do 27 milionów mieszkańców. 

Choroby serca i układu krążenia prowadzą w konsekwencji do udarów mózgu i zawałów. Najbardziej podatne na nie są kobiety, chociaż w ostatnich latach różnica pomiędzy płciami wyraźnie się zaciera. Podobnie zresztą jak przedział wiekowy osób będących w grupie ryzyka. Dziś coraz częściej z powodu zawałów umierają 40-, 30-, a nawet 20-latkowie. Co ciekawe, statystycznie najczęściej do zatrzymania akcji serca dochodzi w poniedziałkowe poranki, gdy po weekendzie ilość stresu w naszym organizmie gwałtownie wzrasta. Najczęściej ma to związek z pracą i obowiązkami zawodowymi. To tylko potwierdza fakt, że współcześnie stres zaburza pracę serca w równie dużym stopniu jak nikotyna, otyłość czy dostarczanie organizmowi niezdrowych posiłków. 

150 minut dla serca

Przyszłość, nawet ta malowana w ciemnych barwach, zależy w dużym stopniu od nas samych. Profilaktyka chorób serca nie wymaga skomplikowanych działań, bo opiera się w głównej mierze na konsekwencji, regularności i odpowiedniej motywacji. Dotyczy to choćby zwiększonej potrzeby ruchu. Specjaliści wskazują na co najmniej 2,5 godziny aktywności fizycznej tygodniowo, i to takiej, po której pojawi się zadyszka. Bieganie, jazda na rowerze, aerobik czy pływanie (ale też np. marsz czy marszobieg) zwiększają wydajność serca, co oznacza, że może ono pompować więcej krwi w krótszym czasie, zużywając przy tym znacznie mniej energii niż zwykle. Regularny wysiłek zwiększa również pojemność płuc, co z kolei sprzyja lepszemu natlenieniu krwi. Systematyczny trening obniża ponadto ciśnienie i w konsekwencji zmniejsza ryzyko wystąpienia chorób serca nawet o 14 procent. 

Oczywiście korzyści zdrowotne płynące z uprawiania sportu pojawią się wtedy, gdy dostosujemy naszą aktywność do wieku, wagi, predyspozycji organizmu i kondycji. Narzucenie sobie zbyt dużego tempa przy różnego rodzaju aktywnościach może spowodować przeciążenie mięśni, a także samego serca. Warto więc dostosować plany do swoich możliwości, a najlepiej skonsultować je z lekarzem. Wówczas będziemy mieć pewność, że zwiększony ruch i wysiłek fizyczny rzeczywiście przysłużą się naszemu sercu. 

Serce Tsimańczyka

Efektywność ćwiczeń osiągniemy pod warunkiem regularności i powtarzalności. Te same zasady dotyczą także wprowadzania do naszego jadłospisu zdrowych produktów. Nie trzeba specjalnie wczytywać się w dane medyczne, by dojść do wniosku, że nadmiar wysokotłuszczowych potraw, czerwonego mięsa, słodyczy i alkoholu osłabia wydajność serca i sprzyja nawarstwianiu się problemów związanych z funkcjonowaniem całego układu krążenia. Nasze serce „rozsmakowuje się” w łatwo dostępnych i nieskomplikowanych produktach. Doskonale wiedzą o tym mieszkańcy rejonu rzeki Maniqui w Boliwii. Ten południowoamerykański lud już kilka lat temu obwołano najzdrowszym na świecie. Członków plemienia Tsimane uznano za ludzi o najmocniejszych sercach, co potwierdziły nawet badania. Naukowcy odwiedzili 85 wiosek zamieszkanych przez tę społeczność. Tsimańczykom zmierzono ciśnienie, poziom cukru i stężenie cholesterolu. U kilkuset osób przeprowadzono nawet tomografię komputerową i skanowano naczynia krwionośne. 

Wszystkie badania potwierdziły wstępną tezę: członkowie plemienia Tsimane mają najlepsze wskaźniki zdrowia sercowo-naczyniowego na świecie. W czym tkwi przyczyna tak znakomitej kondycji tego ludu? Głównie w jego diecie. Tsimańczycy zajadają się przede wszystkim ryżem, kukurydzą, ziemniakami, orzechami i różnego rodzaju owocami oraz warzywami. Mięso w ich codziennym menu stanowi zaledwie około 17 procent. Oczywiście każdy ze spożywanych przez nich produktów uprawiany jest w naturalnych warunkach i bez sztucznego nawożenia. 

Do diety Tsimańczycy dokładają mnóstwo ruchu. Mieszkańcy tej części Boliwii wykonują średnio 16 tysięcy kroków dziennie. Granicę 15 tysięcy przekraczają każdego dnia nawet osoby powyżej 60. roku życia. Nic dziwnego, że w najstarszej grupie Tsimańczyków aż 75 procent osób nie ma żadnych objawów miażdżycy. U zdecydowanej większości członków plemienia nie występują także problemy z nadciśnieniem, zbyt wysokim cholesterolem czy podwyższonym cukrem. 

Serce na kozetce

Co prawda nie przeprowadzono wśród Tsimańczyków badania satysfakcji i zadowolenia z życia, ale można przypuszczać, że również w tych statystykach członkowie południowoamerykańskiego plemienia wypadliby całkiem nieźle. A właśnie dobra kondycja psychiczna – oprócz odstawienia używek, zastosowania właściwej diety i zwiększonej aktywności fizycznej – wpływa korzystnie na funkcjonowanie serca. Odczuwane szczęście redukuje stres, a co za tym idzie: normalizuje pracę układu krwionośnego. Niedobór życiowej radości, a także brak zrozumienia i akceptacji, zaburzone poczucie bezpieczeństwa, różnego rodzaju lęki i obawy działają wręcz odwrotnie – dodatkowo obciążają nie tylko system nerwowy, ale również organy odpowiedzialne za prawidłowe krążenie krwi. 

Obniżony nastrój, na przykład u osób z depresją, nie sprzyja działaniom prozdrowotnym, nasilając m.in. palenie papierosów, niską aktywność ruchową czy niezdrową dietę. Jak twierdzi dr Jerzy Piwoński z Narodowego Instytutu Kardiologii w Warszawie: „czynnikiem wiążącym depresję z chorobami układu krążenia jest wpływ serotoniny pobudzający agregację, czyli zlepianie się płytek krwi i skurcz naczyń, co może prowadzić do powstawania skrzepu w naczyniu (również w naczyniu wieńcowym) i mieć swój udział w wystąpieniu zawału serca”. Dowiedziono naukowo, że przebycie co najmniej jednego epizodu depresji zwiększa ryzyko zawału serca nawet czterokrotnie. Jednocześnie udowodniono, że 20 procent osób z chorobą wieńcową ma także ciężką depresję. Obecność jej objawów może też pogarszać rokowania w przebiegu zawału serca w takim samym stopniu jak palenie papierosów czy przebyty już zawał. Jak widać, zdrowie psychiczne nieodłącznie związane jest z funkcjonowaniem organu, który przez wiele stuleci postrzegany był przez ludzkość jako ten najważniejszy. 

Śmieszek czy „zegarmistrz mózgu”? 

Już w starożytności uważano, że to nie mózg, lecz serce odpowiedzialne jest za odczuwanie pozytywnych i negatywnych emocji. To właśnie z tym narządem utożsamiano duchową sferę człowieka i to jemu przypisywano funkcje dowódcze w ludzkim organizmie. Nieprzypadkowo dawni Egipcjanie przy mumifikowaniu zmarłych faraonów pozbywali się z ich ciał mózgu, a pozostawiali właśnie serce. Im bardziej jednak poszerzał się w kolejnych stuleciach zakres wiedzy medycznej, tym coraz szybciej odchodzono od „centralizmu” sercowego na rzecz mózgowego. A nawet więcej: często zestawiano mózg i serce na zasadzie kontrastu. W popularnej przed kilkoma laty serii polskich reklam Rozum był rozsądnym, wyważonym, racjonalnym „sztywniakiem”, Serce zaś – spontanicznym, uczuciowym i uśmiechniętym entuzjastą. Czy faktycznie serce jest dziś na usługach mózgu? Czy może jednak pomiędzy tymi dwoma tak istotnymi dla naszego funkcjonowania narządami istnieje nić porozumienia? Czy skoro wolny od trosk umysł może pozytywnie wpływać na działanie serca, to czy zdrowe serce jest w stanie poprawiać naszą kondycję psychiczną? 

Dla współczesnych naukowców zależność między tymi dwoma organami jest raczej oczywista. Już ponad trzy dekady temu dr John Andrew Armour w książce Neurokardiologia twierdził, że serce ma swój własny, złożony system nerwowy składający się z 40 tysięcy komórek. W 1995 roku na Harvardzie potwierdzono tę teorię. Dr Ming He-Huang doprecyzował, że komórki w sercu są identyczne z tymi, które istnieją w mózgu. Dzisiejsza medycyna po części udowodniła to, w co wierzono kilkanaście wieków temu – że serce faktycznie może skrywać uczucia i jest częścią dwubiegunowego połączenia z mózgiem. Według niektórych badaczy serce kieruje mózgiem w takim samym stopniu, w jakim mózg kontroluje pracę serca. W książce Historia ludzkiego serca Vincent M. Figueredo tłumaczy to następująco: „Kiedy na spacerze w lesie spotkasz pumę, mózg aktywuje współczulny układ nerwowy, wyzwalając ostrą reakcję, która przygotowuje ciało do walki lub ucieczki. Mózg każe sercu natychmiast bić szybciej i mocniej, pompując natlenioną krew do mięśni, aby przygotować je do ruchu. I odwrotnie – mózg jako pierwszy odbiera sygnały z serca. Przykład – gdyby nie ta komunikacja, moglibyśmy zemdleć, gdy gwałtownie wstajemy. Przeciwdziałając temu, serce wraz z potężnymi naczyniami krwionośnymi ostrzegają mózg, że objętość krwi i ciśnienie spadają, a mózg reaguje, wywołując zwężenie naczyń krwionośnych, aby zapobiec gromadzeniu się krwi w nogach”. 

Dr Gary E. Schwartz oraz dr Linda G. Russek z Human Energy Systems Laboratory wysunęli podobne wnioski, twierdząc, że serce z każdym swoim uderzeniem nie tylko pompuje krew, ale jednocześnie wysyła także do mózgu elektromagnetyczne informacje. Jeszcze bardziej zaskakującego odkrycia dokonali naukowcy z Cornell University w Nowym Jorku, którzy nazwali serce „zegarmistrzem mózgu”. Monitorując pracę serca 45 osób, wykazali, że czas wydaje się płynąć wolniej, kiedy wydłuża się przerwa między uderzeniami w klatce piersiowej. Kolejne fascynujące obserwacje płyną z badań nad możliwością dziedziczenia pewnych cech behawioralnych od dawców serca. We wspomnianej książce Figueredo opisuje przypadek Claire Sylvii, która otrzymała serce od zmarłego w wypadku motocyklowym Tima Lamirande. Po przeszczepie znajomi kobiety zauważyli, że zaczęła się ona poruszać jak mężczyzna. Dodatkowo rozsmakowała się w piwie i nuggetsach, których wcześniej nie cierpiała. Uwielbiał je za to 18-letni dawca serca. Czy w świetle tych fascynujących obserwacji i badań serce wciąż wydaje się tylko zwykłą pompą i tym uwiecznionym w reklamach beztroskim „śmieszkiem”, strofowanym przez Rozum? 

„Miej serce i patrzaj w serce”

Można odnieść wrażenie, że większość z nas nie docenia, a przynajmniej nie jest świadoma roli, jaką odgrywa w naszym organizmie serce. Jego bicie jest dla nas czymś tak naturalnym i oczywistym, że za tymi rytmicznymi uderzeniami nie dostrzegamy ogromu pracy, którą wykonuje ono dla nas nieustannie. Słynny polski wieszcz pisał „miej serce i patrzaj w serce”. Słowa te, będące zarazem manifestem romantyzmu, odwołują się do „czucia i wiary”. Do tego, by w swojej ocenie rzeczywistości i uczuć nie polegać wyłącznie na rozumie. To piękne, metaforyczne przesłanie nawiązujące do symboliki serca jako ośrodka naszych uczuć. Warto jednak ten Mickiewiczowski wers potraktować bardziej dosłownie. Niech patrzenie w serce oznacza również troskę o ten najcenniejszy organ warunkujący życie. 

Podczas obchodzonego co roku w kwietniu Tygodnia dla Serca zwracamy uwagę na profilaktykę chorób układu krążenia. W tym okresie specjaliści ze szczególną mocą apelują o to, abyśmy regularnie mierzyli sobie ciśnienie, kontrolowali poziom cholesterolu, sprawdzali wskaźniki cukru, korzystali z badań EKG i pogłębiali swoją wiedzę na temat zdrowej diety czy aktywnego trybu życia. Z pewnością jest to potrzebna i wartościowa inicjatywa, ale pamiętajmy, że tydzień nie wystarczy do właściwego zaopiekowania się swoim sercem. Skoro ono pracuje nieprzerwanie, to my także powinniśmy dbać o nie bezustannie – dla jego lepszej kondycji, dla ogólnego zdrowia, dla lepszego samopoczucia i większego komfortu psychicznego. 

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *