Skąd się bierze szczęście

U progu lata zastanawiamy się, w jakim stopniu szczęście zależy od nas samych, i podpowiadamy, co zrobić, by poczuć się bardziej szczęśliwym
Psychologia

Czy szczęście jest dziełem przypadku, czy sami jesteśmy jego twórcami? „Jest w czepku urodzony”, „ma w życiu fart” – te popularne stwierdzenia sugerują, że o szczęściu decydują przeznaczenie i pomyślne sploty zdarzeń. Mówi się jednak również, że „każdy jest panem swojego losu”, a „fortuna sprzyja odważnym”, co z kolei podkreśla rolę własnego działania w budowaniu życiowego powodzenia. Wielu ludzi uważa, że szczęście wymaga spełnienia określonych warunków – będą zatem szczęśliwi, kiedy znajdą wymarzonego partnera, kupią dom, dostaną awans albo zgromadzą milion lajków na Instagramie. A może szczęście nie istnieje obiektywnie i jest tylko kwestią postrzegania rzeczywistości? Wszyscy przecież znamy osoby, które wydają się zadowolone nawet mimo niesprzyjających okoliczności, i takie, którym wiecznie coś nie pasuje. Więc jak to jest z tym szczęściem?

Twój poziom szczęścia

Zanim przejdziemy dalej, zaobserwuj w sobie pierwszą, intuicyjną odpowiedź na pytanie: „Czy jestem szczęśliwa(-y)?”. Przychodzi łatwo czy towarzyszy jej wahanie? Może zamiast jej sobie udzielić, masz ochotę uciec w rozważania, czym jest szczęście? Albo nie czujesz w sobie gotowości skonfrontowania się z tym, co się pojawia? Jest pozytywna, negatywna czy brzmi „nie wiem”? To ważna odpowiedź, bo większość z nas – jeśli nie wszyscy – pragnie szczęścia, a ono jednak często wymyka się z rąk. Czym jest szczęście? Badaczka Sonja Lyubomirsky definiuje je jako „doświadczanie radości, zadowolenia i dobrego samopoczucia, połączone ze świadomością tego, że nasze życie jest dobre, wartościowe i ma sens”. W tym ujęciu mieści się zarówno odczuwanie szczęścia jako chwilowej fali emocji, jak i trwałego stanu ducha. Na gruncie współczesnej wiedzy psychologicznej możemy zaś powiedzieć, że za przeżywanie takich powszechnie pożądanych stanów odpowiada po części przypadek, a po części my sami.

Jakie karty dało Ci życie

Na początek wiadomość, która nie dla wszystkich jest dobra. Nasza wyjściowa tendencja do odczuwania szczęścia zostaje określona już na etapie konfiguracji genów, którą otrzymujemy, przychodząc na świat. Na podstawie badań prowadzonych na bliźniętach można szacować, że wpływ czynników biologicznych na różnice w dobrostanie sięga 40%. Większe predyspozycje do szczęścia wiążą się z dziedziczeniem takich cech osobowości, jak ekstrawersja, sumienność i ugodowość, a także cech fizjologicznych wpływających na wydzielanie hormonów i neuroprzekaźników. Badania aktywności mózgu pokazują, że wyższy ogólny poziom szczęścia jest skorelowany z większą aktywnością kory przedczołowej lewej półkuli, podczas gdy ludzi częściej doświadczających emocji negatywnych charakteryzuje większa aktywność po prawej stronie. Zatem części z nas widzenie szklanki „do połowy pełnej” przychodzi zwyczajnie łatwiej. Jest to zgodne z ich naturą i nie wymaga szczególnego wysiłku. Psycholog społeczny Jonathan Haidt pisze o takich osobach, że „wyciągnęły szczęśliwy los na loterii korowej – ich mózgi zostały skonfigurowane tak, by widzieć świat w jasnych barwach”.

Czy w takim razie warto się starać

Skoro każdy ma pewien „domyślny” poziom szczęścia, to czy ci, którym los nie sprzyjał, zawsze już będą nieszczęśliwi? Oczywiście geny to nie wszystko. Zapisane w nich tendencje mogą się ujawniać w mniejszym lub większym stopniu pod wpływem okoliczności życiowych. W tej zaś kwestii nie zawsze mamy wiele do powiedzenia, a już na pewno nie w najmłodszych latach. Rodzimy się w kraju, który zajmuje określoną pozycję w rankingu szczęścia – w przypadku Polski jest to obecnie 39 miejsce spośród 137 krajów. Mamy lepsze lub gorsze warunki ekonomiczne i rodzinę, która nas wspiera lub nie. Im jesteśmy starsi, tym więcej zależy od naszych własnych starań, ale dzieje się to w pewnych ramach – trochę jak przy grze w karty. Jeśli rozdanie wypadnie dla nas niekorzystnie, to możemy tymi złymi kartami dobrze grać, ale będzie to znacznie trudniejsze. Z drugiej strony, dobre karty nie dają gwarancji, że rozgrywka pójdzie gładko. Hasło „Szczęście to tylko i wyłącznie Twój wybór” jest fałszywe, ale pomaganie swojemu szczęściu wciąż ma ogromny sens.

Jak medytacja sprzyja szczęściu

Nawet na to, co zostało nam dane przez biologię, mamy pewien wpływ, a jednym z najlepszych sposobów na trwałe podniesienie swojego poziomu szczęścia jest medytacja. Dowody wskazują, że zwiększa ona ilość pozytywnych emocji, a redukuje stres i lęk. Pogłębia samoświadomość, rozwija wdzięczność, współczucie i akceptację. Przynosi dystans i pomaga nadawać sens doświadczeniom. Praktykowana regularnie i długofalowo, ma też potencjał dokonywania fizycznych zmian w strukturze mózgu dzięki jego neuroplastyczności. Jest przy tym dostępna dla każdego, nie wymaga zaawansowanej wiedzy, skomplikowanych procedur, ani nawet znaczącej ilości czasu. Jeśli na początku bywa trudna, to najczęściej dlatego, że wymaga uspokojenia odbywającej się nieustannie w głowie gonitwy myśli. Dobrym sposobem na rozpoczęcie przygody z medytacją są kursy mindfulness prowadzone przez doświadczonych trenerów. Pozytywnych efektów możesz jednak doświadczyć natychmiast, jeśli choćby na dwie minuty przyjmiesz wygodną pozycję, zamkniesz oczy, będziesz pogłębiać oddech, pozwalając myślom swobodnie przepływać i nie zatrzymując się przy żadnej z nich.

Trwała zmiana myśli jest możliwa

Innym skutecznym sposobem jest praca nad własnymi przekonaniami. Ukryte głęboko w nas sądy na temat siebie, innych i życia w ogóle ujawniają się często w postaci wewnętrznego głosu, który może przeszkadzać lub wspierać. Może punktować: „O, jak zwykle zawaliłeś sprawę” i wyrokować: „Ludzie zawsze w końcu zawodzą”. Z takim przeciwnikiem trudno budować szczęście. Ale wewnętrzny głos może też zauważać: „To Ci fajnie wyszło” i podpowiadać, że „Na świecie jest wiele pomocnych osób”. Takie myśli nazywane są automatycznymi, bo są tak bardzo zrośnięte z osobowością, że pojawiają się jakby znikąd, bez naszego świadomego zaproszenia. Ich modyfikowaniem zajmuje się terapia poznawcza. Warto ją podjąć z psychoterapeutą, który nauczy nas odpowiednich technik, ale pracę z myślami można też z powodzeniem wykonywać samodzielnie. Trenowane z wytrwałością identyfikowanie negatywnych myśli, ich kwestionowanie i zastępowanie bardziej sprzyjającymi jest w stanie doprowadzić do zmiany automatycznych procesów myślowych. To tak, jakbyśmy nasz „domyślny” poziom szczęścia przesuwali trochę wyżej. Na dodatek efekty podejmowanych przez nas działań są tym lepsze, im bardziej wierzymy, że jesteśmy w stanie się zmienić.

Znaczenie nastawienia na zmienność

Są osoby, które mówią: „Taka już jestem i nic nie poradzę”. Inne zastanawiają się: „Co mogę zrobić, żebym była taka, jak potrzebuję”. Szczęściu zdecydowanie bardziej sprzyja to drugie nastawienie. Profesor Carol Dweck dokonała prostego, a zarazem doniosłego odkrycia, że ludzie różnią się przekonaniami na temat możliwości kształtowania siebie. Osoby nastawione na trwałość żywią przekonanie, że ich cechy są ustalone raz na zawsze. Osoby nastawione na zmienność uważają, że można je rozwijać i że nie da się przewidzieć, jacy możemy się stać i ile zdołamy osiągnąć, podejmując wysiłek. Konsekwencje tego jednego przekonania widoczne są we wszystkich obszarach życia – wpływają na zdrowie, jakość relacji, wyniki w nauce i pracy. Dla przykładu, partnerzy w związkach przekonani o plastyczności ludzkiej natury stosują bardziej otwarte i konstruktywne sposoby komunikowania się w sytuacji konfliktu – nie przyjmują z góry, że rozmowa nic nie da, ale wierzą, że ma ona sens i że wyniknie z niej coś dobrego. Mniej skrajnie oceniają drugą stronę i chętniej poznają rzetelne informacje o sobie. Nastawienie na zmienność możemy rozwijać, na przykład zadając sobie na koniec dnia pytanie: „Czego się dzisiaj nauczyłem?”.

Co różni szczęściarzy i pechowców

„Wewnętrzne oprogramowanie” w dużym stopniu wyznacza poczucie szczęścia, ale przecież wiele rzeczy po prostu się przydarza. Przynajmniej tak nam się wydaje. Psycholog Richard Wiseman, badając osoby uważające się za życiowych szczęściarzy i pechowców, uznał, że zarówno uśmiechy fortuny w życiu tych pierwszych, jak i wypadki i nieszczęścia u drugich wykazują zbyt dużą konsekwencję, by miały być wyłącznie dziełem przypadku. Stwierdził, że obie grupy cechuje częściowo nieświadome stosowanie odmiennych strategii postępowania. Obrazowo pokazuje to eksperyment, w którym szczęściarza i pechowca poproszono, by poszli do kawiarni i spotkali się tam z badaczem. Bez ich wiedzy na chodniku przy wejściu położono banknot, a przy jednym ze stolików posadzono odnoszącego sukcesy biznesmena. Szczęściarz podniósł banknot, a potem przysiadł się do biznesmena i nawiązał z nim rozmowę. Pechowiec nadepnął na banknot i w milczeniu poczekał na wyznaczone spotkanie. Zapytany o przebieg dnia, pierwszy powiedział, że „zdarzyły” mu się dwie ciekawe rzeczy, drugi, że nic interesującego.

Strategie działania szczęściarzy

Identyczne możliwości zostały różnie wykorzystane, bo dwie osoby inaczej do nich podeszły. Jaki więc jest przepis na bycie szczęściarzem? Otwartość na nowe doświadczenia. Poszukiwanie nowości i różnorodności. Nawiązywanie i utrzymywanie kontaktów. Dostrzeganie i wykorzystywanie okazji. Podchodzenie do życia na luzie, z ciekawością, bez uprzedzeń i sztywnych oczekiwań. Rozwijanie samoświadomości, która pozwala podejmować bardziej trafne decyzje i ufać właściwym ludziom. Pozytywne oczekiwania wobec innych i wobec przyszłości. Wytrwałość w dążeniu do celów, nawet jeśli nie jest to łatwe. Umiejętność przekształcania pecha w szczęście przez skupianie uwagi na możliwościach pójścia dalej, nie zaś na rozpamiętywaniu. Zrządzenia losu rządzą się mniej tajemniczymi prawami, niż mogłoby się wydawać. Jeśli masz wrażenie, że nie spotyka Cię zbyt wiele miłych niespodzianek, możesz nad tym pracować.

Pozytywne „czarne łabędzie” 

Niektóre mało prawdopodobne zdarzenia zmieniają bieg życia. Ktoś w ostatniej chwili zmienia plany i poznaje życiowego partnera albo nawiązuje z pozoru nieistotną znajomość i dzięki niej rozpoczyna nową karierę. Tego rodzaju zdarzenia Nassim Nicholas Taleb określa jako pozytywne „czarne łabędzie” i podkreśla, że swoją ekspozycję na nie możemy świadomie zwiększać. Próby przewidywania, jak i gdzie ma to nastąpić, nie mają sensu, ale warto być gotowym na skorzystanie z okazji, kiedy się nadarza. W praktyce – jeśli dostajesz zaproszenie na wernisaż, nie zakładaj z góry, że się wynudzisz, bo interesują Cię nieruchomości, ale pójdź, zaobserwuj, co i kto Cię zaciekawi, i nawiąż rozmowę. W języku angielskim istnieje piękne i nieprzetłumaczalne na polski słowo serendipity. Mówi ono o sytuacji, kiedy wyruszając na poszukiwania, znajdujemy coś, czego się nie spodziewaliśmy, i okazuje się to dla nas lepsze, niż moglibyśmy sobie wymarzyć i zaplanować. Połączenie aktywności i otwartości tworzy szczęściu optymalne warunki.

Co jeszcze pomaga czuć się szczęśliwym

Bardzo silny związek zachodzi między szczęściem a liczbą i jakością relacji. Mimo że związki między ludźmi bywają nieprzewidywalne i nieraz doprowadzają nas do wściekłości i łez, ogólnie mają na ludzi dobroczynny wpływ. Nie chodzi przy tym wyłącznie o bliskie interakcje, ale także o te, które mamy ze znajomymi, współpracownikami, towarzyszami aktywności, a nawet z przelotnie widywanymi sąsiadami czy pracownikami firmowej kafeterii. Szczęśliwszymi czyni nas pomaganie innym, wyrażanie wdzięczności i życzliwości, a także wybaczanie. Dobrze jest mieć wokół zadowolonych z życia ludzi, bo szczęście to według badań stan zaraźliwy w zakresie trzech stopni separacji. Oznacza to, że szczęście przyjaciół Twoich przyjaciół oddziałuje także na Ciebie. Istnieje jeszcze wiele innych cegiełek, z których można budować dobrostan – wśród nich aktywność fizyczna, praktykowanie religii i duchowości oraz zajmowanie się tym, co naprawdę nas wciąga.

Pieniądze, status i atrakcyjność

Dlaczego tak późno dochodzimy do tych powszechnie pożądanych wyznaczników szczęścia? Jak można się domyślić, same w sobie nie są jego gwarancją. Stwierdzenie „pieniądze szczęścia nie dają” jest jednak prawdziwe tylko w części. Bieda jest źródłem nieszczęścia, zatem poprawa warunków materialnych może poziom szczęścia podnieść. Kiedy jednak ludzie stają się na tyle zamożni, żeby zaspokoić podstawowe potrzeby, następuje nasycenie i dalszy wzrost dochodów nie przynosi automatycznie większego dobrostanu. Znaczenia nabiera wówczas to, jak korzystamy z posiadanego majątku. Szczęściu sprzyja raczej inwestowanie w doświadczenia, które możemy długo wspominać, i w pomaganie innym, niż kupowanie dóbr materialnych, bo do tych szybko się przyzwyczajamy, a nasze aspiracje rosną. Podobnie jak pieniądze, także status i atrakcyjność mogą być przyczyną nieszczęścia w sytuacjach skrajnych, ale w pozostałych zwiększają zadowolenie z życia tylko w pewnym stopniu i zależnie od tego, jak z nich korzystamy.

Konsekwencje szczęścia

Szczęście to miły stan i już samo to wystarczyłoby, aby do niego dążyć. Okazuje się jednak, że przynosi nam znacznie więcej korzyści, w tym lepsze zdrowie fizyczne i psychiczne, sprawniejsze działanie systemu odpornościowego, zdrowsze nawyki, dłuższe życie, trwalsze związki małżeńskie, poczucie własnej wartości czy wsparcie społeczne. W obszarze zawodowym szczęśliwi ludzie lepiej wypadają podczas rozmów o pracy, są bardziej produktywni i kreatywni, osiągają wyższe wyniki sprzedażowe, tworzą dobrą atmosferę, są lepszymi szefami, rzadziej są nieobecni i w mniejszym stopniu zagraża im wypalenie zawodowe, mają też wyższe dochody. Pozytywne emocje podzielane przez zespół przynoszą większe zaangażowanie i lepsze wyniki pracy grupowej. Przekonanie, że najpierw musimy odnieść sukces, żeby osiągnąć szczęście, niekoniecznie jest prawdziwe. Łatwiej natomiast o sukces, kiedy jest się szczęśliwym, bo szczęście przysparza nam… jeszcze więcej szczęścia.

Obsesja na punkcie szczęścia

Tylko czy dobrostan można maksymalizować w nieskończoność? Współczesna kultura i media wręcz narzucają nam nieustanną i perfekcjonistyczną optymalizację naszego życia w kierunku lansowanych ideałów. Rynek wellness, który ma nas w niej wspomagać, osiągnął gigantyczne rozmiary. Ale szczęście nie ma być obsesją. Nie ma wywoływać niepokoju, że musimy jeszcze więcej i jeszcze lepiej, bo inaczej zostaniemy w tyle. Nie potrzebujemy też bycia szczęśliwymi bez przerwy. Na ogólne poczucie życiowego szczęścia składają się blaski i cienie, a mniej przyjemne stany emocjonalne także mają swój sens. Nie da się pokonywać trudności, rozwiązywać konfliktów, mierzyć z niesprawiedliwością, pozostając zawsze pogodnym. Nie możemy być uważni wyłącznie na dobro i piękno, bo istnieją także zagrożenia i cierpienie. Gorsze dni i chwile przygnębienia nie przekreślają udanego życia.

Wyobraź sobie, jak by to było

W kwestii szczęścia ani nie jesteśmy skazani na los, ani nie mamy pełnej kontroli. Na swój dobrostan możemy jednak wpływać na wiele sposobów i do pewnego stopnia jesteśmy w stanie zarządzać nawet przypadkiem. Na koniec naszych rozważań o szczęściu powróć do pytania: „Czy jestem szczęśliwa(-y)?”. Tym razem zaznacz swój poziom szczęścia na skali od 1 do 10, gdzie 1 oznacza Twoje subiektywne wyobrażenie o byciu nieszczęśliwym, a 10 – o byciu szczęśliwym. Dlaczego zaznaczasz dany numer? Co składa się na Twoje szczęście i za co możesz poczuć wdzięczność? Czego potrzebujesz, by przesunąć się o jedną cyfrę dalej? Jak byłoby Ci na tym kolejnym poziomie? Jakie działania przybliżające Cię ku niemu możesz podjąć w tym tygodniu, dzisiaj, od razu? Kluczem do szczęścia jest Twoja otwartość i aktywna postawa. Jak napisał Carlos Ruiz Zafón: „Przeznaczenie nie składa wizyt domowych. Trzeba za nim ruszyć”.

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *