W Nowym Roku – więcej równowagi

Czy znasz kogoś, kto naprawdę osiągnął równowagę i potrafi ją utrzymywać? Ja nie. Mimo to namawiam Cię do poszukiwania tego stanu.
Psychologia

Po wszystkich zawirowaniach, jakie przyniosły poprzednie lata, wielu z nas życzyłoby sobie teraz równowagi. Ale jak właściwie miałaby ona wyglądać? Gdzie należy jej szukać? Trzeba ją odkryć czy zbudować? Jest z natury nietrwała czy może pozostać na dłużej? W ICAS Polska często rozmawiamy o równowadze – nasza codzienna praca polega na wspieraniu osób, zespołów i całych firm w przywracaniu równowagi tam, gdzie została ona utracona. U progu nowego roku zastanówmy się, czym jest, a czym nie jest równowaga, oraz czy i jak możemy się do niej przybliżyć.

Równowaga jest powszechnie pożądana

Równowaga to pojęcie funkcjonujące w wielu dziedzinach i zwykle rozumiane pozytywnie. Fizjologiczny zmysł równowagi pozwala nam przemieszczać się bez upadków. Homeostaza organizmu, czyli zdolność utrzymywania względnie stałych parametrów życiowych, jest warunkiem zdrowia. Równowaga sił między państwami zwiększa bezpieczeństwo na świecie. W gospodarce wyrównanie popytu i sprzedaży zwykle przekłada się na okresy koniunktury. Zachowanie harmonii pomiędzy elementami środowiska chroni od katastrof ekologicznych. Z całą pewnością równowaga jest czymś, czego chcemy, i rozumiemy, że jej naruszanie zwykle kończy się źle. Tyle w teorii, bo w praktyce nie każda równowaga jest pożądana (przypomnijmy sobie czasy zimnej wojny) i nie zawsze działamy na rzecz jej utrzymania (w przyrodzie w jej zakłócaniu doszliśmy wręcz do granic).

Na czym polega równowaga psychiczna

Kiedy mowa o równowadze emocjonalnej, wewnętrznej czy życiowej, niby wszyscy wiemy, o co chodzi. Wystarczy jednak przejrzeć trochę artykułów w popularnych pismach, żeby dojść do wniosku, że chyba jednak nie bardzo. Na ilustracjach piramidka z kamieni nad brzegiem strumyka lub kobieta siedząca po turecku ze złożonymi dłońmi. W treści obietnica, że możesz odkryć sposób na bycie ponad problemami i zachowanie spokoju nawet w najtrudniejszych chwilach, możesz, przepełniona akceptacją i życzliwością, realizować swoje najgłębsze powołanie… To oczywiście iluzja, ale najwyraźniej jest na nią zapotrzebowanie. Z jakiegoś powodu koncepcja równowagi, w której jest miejsce zarówno dla miłych, jak i nieprzyjemnych przeżyć i którą nieustannie tracimy i odzyskujemy, nie sprzedaje się tak dobrze. Choć tylko ona jest prawdziwa.

Przecież nie zastygniemy w idealnej harmonii

O równowadze warto myśleć przede wszystkim jako o stanie dynamicznym, nie statycznym. Ponieważ nieustannie zmienia się otoczenie i zmieniamy się my sami, nie ma sensu oczekiwać, że kiedykolwiek znajdziemy się w miejscu, które w pełni nas usatysfakcjonuje, i tak już w nim pozostaniemy. Dlatego równowagę rozumiem raczej jako umiejętność balansowania – bycia w wychyleniach proporcjonalnych do tego, co się wydarza, powracania do tego, co nam służy, a także wywoływania zakłóceń, jeśli wymagają tego nasze dążenia. Nie spędzimy życia, słuchając śpiewu ptaków na górskiej łące. Zresztą czy w ogóle byśmy tego chcieli? Każdy z nas może przeżyć piękne chwile, ale otrzyma także ciosy. Każdy może doświadczyć spokoju, ale i zapragnąć go zburzyć po to, by zacząć budować coś nowego. Kiedy się nad tym zastanowić, doskonała równowaga wcale nie jest warunkiem dobrego życia. Nie jest żadną tajemniczą, docelową krainą, którą potrzebujemy odnaleźć.

Ile równowagi nam wystarczy

Równoważyć musimy naprawdę wiele rzeczy. Aktywność i odpoczynek. Karierę i rodzinę. Chwilowe impulsy, by się polenić albo kupić piękne buty z wystawy, i długoterminowe cele, by zachować kondycję fizyczną i oszczędzić na emeryturę. Własną niezależność i szukanie oparcia w innych. Złość na bliską osobę i potrzebę utrzymania relacji. Marzenia o porzuceniu wszystkiego i wyjechaniu na Karaiby – i chęć pozostania tu, gdzie jesteśmy. Smutek po stracie i pragnienie pójścia naprzód. Odruch odsunięcia od siebie problemów i świadomość, że lepiej się z nimi zmierzyć. Czy realne jest oczekiwanie, że we wszystkich tych kwestiach znajdziemy doskonałą proporcję? Nie – w zupełności wystarczy, że w miarę panujemy nad całością i wprowadzamy korekty tam, gdzie sprawom grozi niebezpieczny obrót. W tym sensie równoważenie to po prostu część drogi, którą podążamy.

Równowaga to umiejętność

Jeśli zachowywanie równowagi jest kompetencją, to jednym wychodzi ono lepiej, innym gorzej. Rzeczywiście, część osób ma wyższą tolerancję niepewności, co pozwala im dobrze funkcjonować w dynamicznych okolicznościach. Nie trzymają się kurczowo tego, co znane, przyjmują nieuchronność zmian i to, że „raz są na wozie, a raz pod wozem”. Akceptują brak gwarancji i swoją niewiedzę, co w danej sytuacji „należy” robić. Niektórzy odznaczają się także większą odpornością, sprężystością psychiczną, czy też, jak to się w ostatnich latach określa z angielska – rezyliencją. Nie załamują się. Potrafią powracać z mroku. Dają życiu drugą, trzecią i setną szansę. Czy można się tego nauczyć? Do pewnego stopnia tak, pomocne jest tutaj podchodzenie do życia z otwartością, ciekawością i nastawieniem na naukę, budowanie sobie sieci wsparcia, praca nad poczuciem własnej wartości. Zaznaczmy jednak, że skrajna niepewność albo kumulacja problemów potrafi złamać najbardziej odpornych. Nie wszyscy też mieliśmy tyle szczęścia, że nasze doświadczenia, a także geny, wspierały budowanie w nas przydatnych kompetencji.

O reakcjach adekwatnych do sytuacji

Do równowagi możemy dążyć, ale cały czas coś będzie nas z niej wytrącać. I zupełnie w porządku jest to, że jeszcze nie raz ją utracimy. Moi klienci opowiadają czasem o doświadczanych trudnościach i mówią: „Chciałabym, żeby to po mnie spływało”, „Proszę mi dać jakieś narzędzia, żeby to mnie tak nie rozstrajało”. Jednak w wielu przypadkach ich smutek, złość czy żal są bardzo stosowne do sytuacji, jakie opisują. Odporność nie jest równoznaczna z „nic mnie nie rusza”, z postawą „Padłaś? Powstań, popraw koronę i zasuwaj” i poglądem, że „co Cię nie zabije, to Cię wzmocni”. Oznacza raczej przyznanie, że to, co się wydarza, wywołuje emocje. Oznacza danie sobie czasu na przetworzenie trudnych doświadczeń i odnowienie sił. Umiejętne balansowanie zakłada bywanie w bardziej i mniej komfortowych stanach. Czasem się chwiejemy, czasem upadamy. I naprawdę nie musimy natychmiast desperacko przywracać sobie dobrostanu, myśleć o miłych rzeczach, czuć jedności ze światem i być wdzięczni losowi za kolejne okazje rozwojowe. Zbyt gwałtowne korekty też szkodzą równowadze.

Nierównowaga na własne życzenie

Współczesny świat niemal gwarantuje nam, że dążenie do równowagi dla nikogo nie będzie łatwe. A przecież my sami też jesteśmy sprawcami wielu swoich wychyleń. Obierając nowe cele, świadomie wprowadzamy chaos do swojej rzeczywistości. Wie to każdy, kto realizował duży projekt, zakładał rodzinę, wymarzył sobie remont, wybrał się na studia, wyjechał w nieznane albo… podjął pracę nad sobą. Pełniejsze, lepsze, ciekawsze życie wymaga burzenia spokoju. Mówi się, że statki są bezpieczne w porcie, ale nie po to się je buduje. Choć tak często go sobie życzymy, spokojne życie często nas nuży, nie daje nam satysfakcji. Utkwienie w miejscu, kiedy okoliczności się zmieniają, przytłacza, wywołuje żal z powodu niewykorzystanego czasu i szans, sprawia, że powtarzamy te same błędy i trwamy w przestarzałych przekonaniach. Nierównowaga, którą sami powodujemy, jest więc siłą rozwojową, tym, co pozwala nam iść naprzód. Równowagi trzeba tu raczej szukać między skalą nowych przedsięwzięć a możliwościami, między tym, co nowe, a tym, o co w razie potrzeby możemy się oprzeć.

Czy równowaga oznacza, że masz wszystko

Wszystkiego mieć nie można i nie warto wpadać w pułapkę myślenia, że jeśli tylko będziemy wystarczająco się starać i pracować nad sobą, stanie się to realne. Jednym z popularnych narzędzi wprowadzania równowagi jest „koło życia”. Za jego pomocą dzielimy życie na osiem obszarów i dla każdego z nich – na skali od 1 do 10 – określamy poziom swojej satysfakcji. Najczęściej wychodzi nierównowaga. Życie zawodowe kwitnie, ale ze zdrowiem nie bardzo. Duchowość blisko ideału, za to krucho z finansami. A kiedy pojawia się pytanie „gdyby to było koło roweru, jak daleko byś na nim dojechał?”, trudno nie pomyśleć, że skończyłbyś w najbliższym rowie. Efektem ćwiczenia ma być plan podniesienia słabych ocen. Nie ma natomiast mowy o obniżeniu w zamian tych lepszych lub w ogóle zaakceptowaniu swojego krzywego koła. Jasne, że postawienie wyłącznie na karierę czy duchowość obniża szanse na pełne życie (choć też może być wyborem). Jednak w myśleniu, że równowaga nastąpi, kiedy będziesz mieć zdrowie, kondycję, karierę, pieniądze, przyjaciół, znajomych, rodzinę, niezależność, pasję, rozrywkę, relaks i duchowość na poziomie co najmniej 6, tkwi, w moim poczuciu, jakiś błąd.

Życie pomiędzy skrajnościami

W każdym życiu są blaski i cienie, ale niektórzy balansują między oślepiającym słońcem i smolistą ciemnością. Bywa bajkowo pięknie, ale potem koszmarnie źle. Czy przemieszczanie się między końcami skali to też równowaga? Niby średnia wychodzi całkiem przyzwoicie, lecz nadmierne wychylenia zwykle okazują się ogromnie wyczerpujące. To rzeczywistość osób zmagających się z chorobą dwubiegunową, o cechach narcystycznych, osobowości borderline czy wreszcie ludzi wysoko wrażliwych, którzy wszystko odczuwają mocniej. W zdrowym dążeniu do równowagi tkwi jednak założenie nieoddalania się nadmiernie od środka. Bo wiadomo, że wahadło wychylone zanadto w jedną stronę, musi potem z impetem podążyć w kierunku przeciwnym. Warto o tym pamiętać, kiedy zaczynamy się w czymś zatracać – w rozpaczy, miłości, pracy, zabawie, beznadziei, pozytywnym myśleniu czy czymkolwiek innym. Kiedy rozregulowujemy się, a potem nie potrafimy już zatrzymać się gdzieś pomiędzy.

Wiedzieć, co nam służy

Każdy z nas musi wypracować własne sposoby „wyrównywania się”, „zawracania siebie” w kierunku środka. Nie ma tu uniwersalnych recept, co więcej, dobrze jest mieć cały repertuar metod, które nam pasują. Jeśli czujesz, że przytłacza Cię stres, może Ci pomóc medytacja, ale też rozmowa albo wyjście na imprezę. Jeśli za dużo czasu spędzasz, czytając wiadomości w telefonie, może zadziała aplikacja mierząca czas spędzony online, może ściągnięcie ciekawych książek do posłuchania, a może przeanalizowanie powodów, dla których telefon tak Cię przyciąga. Obserwując siebie, dowiadujemy się, co nam sprzyja. Uczymy się też rozróżniać między tym, co służy przez chwilę, a tym, co dobrze działa na nas długoterminowo. Brak takiej wiedzy grozi tym, że ciągle i niezamierzenie sami będziemy swoją równowagę burzyć. Kiedy swój stres zajadamy albo zapijamy alkoholem, kiedy z dotkliwej samotności rzucamy się w toksyczny związek, kiedy lata poświęceń dla innych odreagowujemy bierną agresją – wówczas niby próbujemy coś wyrównać, ale efekt jest niestety taki, jakbyśmy ogień gasili benzyną.

Równowaga w relacjach

W życiu wewnętrznym warto wprowadzać równowagę, nie oczekując przy tym, że można zrobić to doskonale i raz na zawsze. Podobnie jest w relacjach. Te najbardziej satysfakcjonujące opierają się na wzajemności, na tym, że obie strony dają i biorą. Jednak w większości realnych związków równowaga w jakiś sposób jest zachwiana. Ona stara się bardzo, żeby on jej nie opuścił, a on sam nie wie, czego chce, ale dość mu wygodnie. On świata poza nią nie widzi, a ona owszem, co rusz dostrzega jakichś innych potencjalnych partnerów. Rodzice wszystkie wysiłki i zasoby inwestują w syna, a on właśnie rzuca edukację i kontestuje system. Ktoś niby jest Twoim przyjacielem, ale jeśli to Ty się nie odzywasz, to żadnych kontaktów między wami nie ma. Kto tu narusza równowagę – w zasadzie trudno powiedzieć, w każdym razie jej brakuje. Czy to oznacza, że mielibyśmy wszystkie te związki zakończyć? Czasem tak, i utrata rzeczywiście jest lepsza, czasem zachwiania są okresowe, czasem decydujemy się pozostać mimo nierówności. Na pewno jednak warto na tę wzajemność w naszych relacjach zwracać uwagę i budować je świadomie.

W świecie zawodowym

Ponieważ w ICAS w dużej mierze zajmujemy się życiem firmowym i jego zakłóceniami, na koniec powiedzmy, jak to wszystko ma się do tej sfery. Zasady pozostają te same. Dobrze, kiedy jako pracownicy, współpracownicy, szefowie dbamy o własną równowagę, bo nasze światy wewnętrzne oddziałują na całą grupę. Dobrze też, kiedy relacje pracodawca – pracownik, szef – podwładny oraz te pomiędzy współpracownikami oparte są na wzajemności. Na wychylenia ze stanu równowagi lepiej reagować, nie odsuwając trudnych rozmów, które trzeba odbyć, nie ignorując zachodzących procesów wewnątrzgrupowych, rodzących się wątpliwości czy frustracji. Oczywiście sensem działania przedsiębiorstw jest odpowiadanie na zmiany otoczenia, zatem menedżerowie muszą wciąż na nowo burzyć wypracowane sposoby działania, stawiać nowe zadania i cele. Na grupę współpracujących osób działa zatem wiele czynników, a dobry Program Wsparcia Pracowników powinien uwzględniać je wszystkie. Stąd w zakresie Programu ICAS EAP znaleźć można rozwiązania skuteczne na poziomie indywidualnym, ale także te skierowane do zespołów. Zajmujemy się przy tym zarówno rozwiązywaniem problemów, które już się pojawiły, jak i przygotowaniem organizacji na przyszłe wyzwania.

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *