Jak zadbać o naszą stabilność finansową?

Jak dbać o swoje finanse – o tym podczas organizowanego przez ICAS Poland kursu „Bezpieczeństwo finansowe” mówił Krzysztof Nawelski, ekspert w dziedzinie finansów osobistych
Finanse

Tomasz Zacharczuk: Pojęcie bezpieczeństwa w ostatnich latach odmienialiśmy przez wszystkie przypadki. W okresie pandemii sporo mówiono o bezpieczeństwie zdrowotnym. Wydarzenia wojenne z kolei nakierowały szeroki dyskurs na temat bezpieczeństwa narodowego. A przecież równie ważne dla naszego codziennego funkcjonowania jest bezpieczeństwo finansowe. Chyba trochę o tym zapominamy?

Krzysztof Nawelski: Bezpieczeństwo finansowe jest o tyle istotne, że żyjemy w świecie ciągłych zmian, do których musimy się ciągle dostosowywać. Tymczasem nasza wiedza na temat ekonomii i przedsiębiorczości, którą wynieśliśmy z domu czy ze szkoły, nie ma wiele wspólnego z praktyką zarządzania własnymi pieniędzmi. Oczywiście posiadamy pewne podstawy, ale nabyte na przestrzeni lat informacje i wskazówki potrafią się dość szybko zdewaluować. Doświadczenia w zarządzaniu domowym budżetem, jakie kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu mieli nasi rodzice, mogą okazać się dziś wręcz nieaktualne. I to z różnych powodów.

Przede wszystkim dlatego, że dziś budżet wymaga uwzględnienia większej liczby danych. Oczywiście nadal możemy go sporządzać w tradycyjnej, papierowej formie, ale mamy także do dyspozycji nowe technologie w postaci specjalnych aplikacji do zarządzania finansami. Jednak pomimo tego elektronicznego wsparcia nadal nie mamy wykształconych odpowiednich nawyków. Wydaje nam się, że wszystko już wiemy. Tymczasem żyjemy w świecie chaosu. Jesteśmy bombardowani informacjami, ale nie potrafimy wyciągać z nich tego, co jest dla nas rzeczywiście najistotniejsze.

Nawet w obszarze finansów funkcjonuje zjawisko nazywane FOMO (fear of missing out). Boimy się finansowego wykluczenia z powodu tego, że ktoś ma nowy telefon, nowy samochód, nowe urządzenie do gotowania. Nie chcemy być wykluczeni z tej społeczności, w związku z czym podejmujemy emocjonalne decyzje o zakupie towaru, na który na przykład nas nie stać. Nie weryfikujemy tego, czy nasze możliwości finansowe w ogóle pozwalają nam na zakup.

Wciąż potrzebujemy wiedzy, doświadczenia i praktyki. Choćby po to, by nie dopuścić do kryzysu finansowego, kiedy przyjdzie nam się zmierzyć z utratą pracy, brakiem premii, pojawieniem się niespodziewanego wydatku. Musimy umieć reagować na sytuacje, których nie da się do końca przewidzieć. Kurs, który zrealizowaliśmy w ICAS Poland, jest właśnie takim pierwszym krokiem do odświeżenia sobie wiedzy na temat naszych finansów.

TZ: W naszym społeczeństwie panuje chyba przeświadczenie: „moje pieniądze, moja sprawa”. O finansach nie lubimy rozmawiać. Czasami nawet z bliskimi, a co dopiero ze specjalistami z zewnątrz. Jednym z celów kursu, który przeprowadziłeś, było oswojenie uczestników z myślą, że o własnych pieniądzach warto niekiedy porozmawiać i poszukać porad wśród ekspertów.

KN: Finanse, w szczególności te osobiste, to wciąż dość delikatna kwestia. Masz rację, nie lubimy rozmawiać o pieniądzach. W różnych środowiskach zawodowych wynagrodzenia są poufne, są tematem tabu. Nawet w ogłoszeniach o pracy rzadko podaje się widełki stawek na poszczególnych stanowiskach. Nie tylko pracownicy, ale także firmy nie lubią być porównywane pod względem swoich możliwości finansowych. Tematu pieniędzy unikamy również w gronie rodziny czy znajomych. Boimy się szufladkowania na podstawie tego, ile zarabiamy. Sądzę, że z tego wynika dyskomfort rozmawiania o finansach.

Wynosimy te nawyki z naszych domów. Jeżeli nasi bliscy unikali takich dyskusji, nie prowadzili domowego budżetu, nie poszerzali swojej wiedzy o finansach, to wielce prawdopodobne, że i my będziemy powielać te wzorce w naszym postępowaniu. Jest to szczególnie niekorzystne w sytuacjach finansowych kryzysów, w których istotnym elementem jest wsparcie drugiej osoby. Trudno jednak takiego wsparcia oczekiwać, jeżeli nie potrafimy się do kryzysu przyznać. Takie kursy jak ten zwracają uwagę na potrzebę rozmawiania, dokształcania się i szukania doradztwa z zewnątrz.

TZ: Absolutną podstawą bezpieczeństwa finansowego jest zarządzanie naszymi osobistymi finansami. Jedną z najprostszych metod służących temu celowi jest wspomniany przez ciebie budżet domowy. Jak wyrobić w sobie nawyk jego prowadzenia i co realnie nam to daje?

KN: Często bywa tak, że jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że co miesiąc na nasze konto wypływa wynagrodzenie. Wiemy też mniej więcej, jakie wydatki ponosimy w ciągu miesiąca, ale nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że czasami te wydatki i przychody w różnych miesiącach mogą mieć różną wielkość. A przecież zapisana w umowie z pracodawcą kwota wynagrodzenia zmienia się pod wpływem podatku, który w naszym kraju jest progresywny. Mamy też ograniczenia związane z ZUS-em, które mogą kształtować miesięczną pensję. Również nasze wydatki są zmienne i zależą od konkretnych, aktualnych potrzeb.

Przy tworzeniu budżetu ważne jest zarówno notowanie wydatków, jak też próba prognozowania tego, ile możemy wydać w kolejnym miesiącu. Istotne jest analizowanie rozbieżności i wyciąganie z tego wniosków. Dajemy sobie w ten sposób możliwość kontrolowania nie tylko wydatków stałych, takich jak kredyty i pożyczki, lecz także zmiennych, jak jedzenie, ubrania czy przyjemności. Dopiero wówczas możemy zauważyć, że są obszary, w których nasza rozrzutność jest nieuzasadniona. Z pewnością mocniej przemówią do nas twarde dane w zeszycie, w Excelu czy w aplikacji niż luźne przeliczenia wykonywane w głowie.

TZ: W kontekście wydatków wspomniałeś podczas kursu o „efekcie latte”, który pomaga nam zauważyć, jak wiele pozornie błahych decyzji zakupowych pozbawia nas całkiem konkretnych pieniędzy.

KN: Tak, to jest właściwie efekt związany bardziej z naszą psychiką. Często stawiamy sobie pewną barierę, której w naszych wydatkach nie chcemy przekraczać. Wybierając pralkę za 1000 złotych, potrafimy zastanawiać się nad jej zakupem całymi tygodniami – analizujemy różne oferty w poszukiwaniu tej najlepszej. Tymczasem zupełnie bezproblemowo i bezrefleksyjnie wydajemy pieniądze na codzienne zachcianki. To kawa kupiona w drodze do pracy, baton energetyczny bądź kanapka. Jeśli wydajemy te 6 lub 8 złotych codziennie, to w perspektywie miesiąca uzbiera się całkiem pokaźna suma. A w skali roku okaże się, że te drobne przyjemności, za które płacimy systematycznie, przekraczają cenę wspomnianej pralki. Warto sobie przekalkulować, jak wiele pozornie nieznaczących wydatków nam umyka. To także pozwoli nam lepiej zarządzać budżetem.

TZ: Podczas kursu pytałeś uczestników, na co odkładają swoje pieniądze. Padły odpowiedzi dotyczące zakupu domu bądź mieszkania, odkładania na emeryturę czy na wymarzone wakacje. Sporo osób wskazało jednak oszczędzanie na tzw. czarną godzinę. Fachowo możemy to określić mianem „poduszki finansowej”. Dlaczego jest ona tak bardzo pomocna?

KN: Na początku naszej rozmowy zaznaczyłem, że żyjemy w świecie ciągłych zmian. Często mają one bardzo nieprzewidywalny przebieg. Pojawiają się w naszym życiu zdarzenia, które w dużym stopniu mogą wpłynąć na nasze finanse. To utrata pracy, choroba, śmierć członka rodziny, ale również narodziny dziecka czy awaria samochodu. Mamy w związku z tym nieplanowane wydatki. W takiej sytuacji liczy się szybka reakcja, a tę umożliwia nam stworzenie sobie wcześniej „poduszki finansowej”, czyli zapasowej puli środków. Właśnie na niespodziewane wydatki. Najlepiej, aby taka poduszka zapewniła nam stabilność na trzy, sześć lub dwanaście miesięcy.

TZ: Oszczędzanie jest oczywiście jedną z podstawowych metod dbania o bezpieczeństwo finansowe. Jego poziom można zwiększyć także poprzez pomnażanie dostępnych środków. Z tym jednak bywa różnie. Czy zgodzisz się ze stwierdzeniem, że Polacy boją się inwestować własne pieniądze?

KN: Zdecydowanie tak. Strach jest jednym z istotnych czynników blokujących naszą skłonność do różnego rodzaju inwestycji. Najczęściej dotyczy ryzyka, jakie trzeba podjąć, lokując własny kapitał w konkretnych działaniach. Strach wynika także z niedostatecznej wiedzy finansowej i z nieufności wobec banków. Jeżeli już decydujemy się inwestować, to najczęściej wybieramy sprawdzone i bezpieczne opcje, jak choćby nieruchomości czy waluty.

TZ: A co z nowoczesnymi inwestycjami? Crowdfundingiem? Kryptowalutami?

KN: Z kryptowalutami wiąże się dość spore ryzyko inwestycyjne, a także konieczność dużych nakładów finansowych dla wypracowania zadowalającego zysku. To na pewno odstrasza wiele osób. Poza tym rynek kryptowalut i związane z nim kwestie wciąż pozostają w Polsce nieuregulowane. Są poza nadzorem finansowym. Trzeba mieć naprawdę specjalistyczną wiedzę, by poruszać się w tym obszarze z dużą swobodą i pewnością.

Crowdfunding, o którym wspomniałeś, wydaje się nieco pewniejszym rozwiązaniem. Inwestowanie polega w tym przypadku na lokowaniu kapitału w rozwiązaniach biznesowych, w start-upach, w produktach, które są tworzone przez spółki wykorzystujące nowoczesne narzędzia. Na przykład w sektorze medycyny czy biotechnologii. Szczepionki stosowane w trakcie pandemii to były przecież rozwiązania finansowane przez crowdfunding, z pieniędzy prywatnych inwestorów, którym ten wkład akurat w tym przypadku się opłacił. Należy jednak pamiętać, że tu również występuje dość wysokie ryzyko inwestycyjne, bo nie mamy pewności, że wspierane przez nas technologie wejdą w życie i wypracują dla nas odpowiedni zysk.

Podczas kursu ICAS Poland zwracałem uwagę na to, by przede wszystkim stosować metodę małych kroków, uczyć się, wyciągać wnioski i dywersyfikować swoje inwestycje. Nie kumulować pieniędzy w jednym miejscu, nie nastawiać się na błyskawiczne zyski, w pierwszej kolejności zadbać o swoje bezpieczeństwo i korzystać z doświadczenia zewnętrznych ekspertów.

TZ: Wrócę jeszcze do pytania, które zadawałeś uczestnikom kursu. Dotyczyło ono tego, na co oszczędzamy pieniądze. Dużo odpowiedzi związanych było z zakupem domu lub mieszkania. To z kolei najczęściej wiąże się z zaciągnięciem kredytu. Jak sprawnie zarządzać naszymi pieniędzmi i bezpieczeństwem finansowym, by zapewnić sobie zdolność kredytową?

KN: Banki patrzą przede wszystkim na naszą zdolność kredytową i biorą przy tym pod uwagę wiele czynników. Zasadniczym jest monitorowanie naszej historii kredytowej. Jeżeli ktoś nigdy nie brał kredytu czy pożyczki, to bank tak naprawdę nie ma doświadczenia z kimś takim. Jesteśmy dla takiej instytucji jedną wielką niewiadomą, której rokowania trudno określić. Informacje o nas z różnych instytucji finansowych zbiera dla banków Biuro Informacji Kredytowej, czyli popularny BIK. Oczywiście warto sobie taką historię kredytową wcześniej stworzyć. Wziąć pożyczkę bądź kredyt i –co jest kluczowe– spłacać je w terminie. Nawet jeden dzień opóźnienia stanowi bowiem informację, która jest odkładana w BIK-u i analizowana później przez konkretny bank.

A to naturalnie wpływa na nasz rating i potencjał kredytowy. Warto również rozważyć wzięcie pożyczki czy kredytu z drugą osobą, najczęściej członkiem rodziny, który ma większą od nas zdolność kredytową. Im więcej danych będzie miał o nas bank, tym łatwiej będzie mu określić nasze możliwości spłaty kredytu. Jeżeli dobrze zarabiamy, ale mamy bardzo dużo innych zobowiązań w postaci rat, alimentów czy kar, to musimy być świadomi tego, że nasza zdolność kredytowa automatycznie się obniży. Oczywiście posiadanie własnych środków na zakup domu czy mieszkania również pomoże nam wpłynąć pozytywnie na naszą zdolność kredytową. W oczach banku musimy być przede wszystkim dobrym i wypłacalnym kredytobiorcą. Nie da się tego osiągnąć bez zadbania o własne finanse i bez odpowiedniej historii kredytowej.

TZ: Podczas kursu udzielałeś też praktycznych wskazówek dotyczących magazynowania środków na emeryturę. Było dużo fachowych porad w zakresie systemu emerytalnego i jego filarów, ale moją uwagę najbardziej przykuła jedna, wydawałoby się prozaiczna, kwestia – jak chcemy, aby nasza emerytura wyglądała i ile chcemy, będąc na niej, wydawać? Dopiero po odpowiedzeniu sobie na te pytania warto w ogóle zabrać się do planowania naszej jesieni życia.

KN: Oczywiście, zasadniczo powinniśmy spojrzeć na nasze całe życie zawodowe. Jak ono przebiegało, jakie były nasze zarobki, jak wysokość wynagrodzenia zmieniała się na przestrzeni lat, jak prezentowały się wydatki i jakie jeszcze cele finansowe mamy przed sobą. Czy jest to budowa domu? Zmiana mieszkania? Wymarzona podróż? A może po prostu podniesienie standardu życia na emeryturze? Musimy też odpowiedzieć sobie na pytanie, jak chcemy spędzić naszą emeryturę. Dopiero wówczas możemy określić nasze zapotrzebowanie finansowe.

Nie da się, rzecz jasna, dokładnie wyliczyć kwoty, jaka będzie nam potrzebna na emeryturze. Na to składa się wiele zmiennych czynników. Mogą nam odejść wydatki związane ze spłacaniem kredytu na dom lub mieszkanie, ale pojawią się zapewne inne zobowiązania: konieczność wydawania większych kwot na leki i opiekę medyczną, chęć wspierania finansowo swoich dzieci i wnuków czy realizacja planów, na które nie wystarczyło czasu i pieniędzy w okresie działalności zawodowej.

Należy również pamiętać o tym, że nasza emerytura nie będzie odzwierciedlała w stu procentach naszego ostatniego wynagrodzenia. Dziś to około 50 procent, ale w perspektywie kolejnych 15, 20 lat ten wskaźnik może spaść nawet do zaledwie 20 procent. Mamy oczywiście co roku rewaloryzację rent i emerytur, ale mamy również inflację, która w dużym stopniu pochłania tę różnicę, więc dysproporcja pomiędzy wynagrodzeniem a emeryturą będzie się pogłębiać. Uczulałem również na to uczestników naszego kursu. Zresztą o kwestie emerytalne było dużo zapytań, widać więc, że sporo osób już dziś myśli o zabezpieczeniu swojej starości.

TZ: Możemy oczywiście pilnować domowego budżetu, oszczędzać, inwestować, ale to nie gwarantuje wcale, że prędzej czy później nie dotknie nas kryzys finansowy. Spowodowany wydarzeniami losowymi, ale także będący pokłosiem naszych decyzji. Jakie wskazałbyś najczęściej popełniane błędy finansowe?

KN: Jednym z głównych jest ten, o którym mówiliśmy na samym początku, czyli właśnie budżet domowy, a konkretnie to, że go nie planujemy, w związku z czym nie mamy świadomości, ile i na co wydajemy nasze pieniądze. To jest według mnie najczęstsza przyczyna kryzysów. Nie wiemy po prostu, gdzie uciekają nam pieniądze. Kolejnym błędem są wydatki przekraczające nasze dochody. Korzystanie z kart kredytowych również może wpędzić nas w kryzys. Idziemy do sklepu, płacimy kartą, nie kontrolujemy w ten sposób naszych finansów. Potem oglądamy wyciąg z konta i nagle okazuje się, że musimy to w jakiś sposób spłacić.

Wszystkie takie zachowania prowadzą do jednego – nasze zobowiązania spłacamy kolejnymi zobowiązaniami. Gdy dojdą do tego jeszcze nieprzewidziane wydatki i sytuacje losowe, wówczas pojawia się paraliż decyzyjny i wpadamy już w spiralę zadłużenia. Dlatego tak ważne są działania prewencyjne i codzienne dbanie o bezpieczeństwo finansowe.

TZ: Można o nie zadbać także przy pomocy ekspertów i doradców ICAS Poland w ramach Programu Wsparcia Pracowników EAP. Pracownicy objęci naszym programem mogą codziennie – 24 godziny na dobę – kontaktować się z konsultantami za pośrednictwem linii telefonicznej, czatu lub poprzez wiadomość mailową.

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *