16 sierpnia 2024

Rozwój przez całe życie

Idea lifelong learning zyskuje coraz większą popularność. Co daje nam uczenie się przez całe życie i jak dbać o swój rozwój?

Literatura, prawo, pedagogika, nauki polityczne, medycyna sportowa – to tylko niektóre z aż 15 kierunków studiów, które ukończył Leonardo Altobelli. I nie byłoby to aż tak niezwykłe, gdyby nie fakt, że Włoch niemal wszystkie tytuły naukowe zdobył już w zaawansowanym wieku. Ostatni dyplom, z kryminologii, odebrał, mając 91 lat. Jeszcze starszy był jego rodak, Giuseppe Paterno, który licencjat z historii i filozofii uzyskał w wieku 96 lat. 80-letniego Hiszpana Miguela Castillo interesowały nie tylko studia z historii współczesnej. Ani przebyty zawał, ani wszczepiony poczwórny bypass nie powstrzymały go przed wyjazdem do Włoch na studencką wymianę w ramach programu Erasmus. Seniorów, którzy zamiast uniwersytetu trzeciego wieku wybierają powszechną uczelnię, nie brakuje też w Polsce. 76-letni Zenon Lenczewski dyplom z filologii chorwackiej odebrał pół wieku po obronie pracy magisterskiej z chemii. Co zrobił po zdobyciu drugiego tytułu naukowego? Zapisał się na kolejny kierunek – archeologię. 

Każdy z tych leciwych studentów przyznał, że dalsza edukacja służyła przełamaniu monotonii na emeryturze. Każdy z nich podkreślał również, że do aktywności naukowej popychały ich pęd do wiedzy i chęć udowodnienia sobie, że nawet w tak późnym wieku człowiek jest w stanie nauczyć się czegoś nowego. Podobnych przypadków w szkolnictwie wyższym na całym świecie jest dziś coraz więcej. Potrzeba samodoskonalenia nie jest wyłącznie domeną ludzi po sześćdziesiątce. Zgodnie z ideą lifelong learning, promującą uczenie się przez całe życie, współcześni 30-, 40- i 50-latkowie uczą się nowych języków, wracają do studenckich ław, zapisują się na kursy i szkolenia. Oczywiście wiele tego rodzaju działań wymusza na nas dzisiejszy rynek pracy, na którym zdolność do adaptowania się do nowych warunków i konieczność rozszerzania kompetencji wydają się kluczowe dla rozwoju zawodowego. Coraz częściej jednak sami odczuwamy chęć sięgania po więcej. Tłumimy głos wewnętrznego krytyka podpowiadającego: „nie chce mi się”, „już nie warto”, „nie opłaca się”, „nie jest mi to potrzebne”. Napędza nas hasło „the sky is the limit”. 

Wiek to tylko liczba

Dziś potrzeba ciągłego samorozwoju dla wielu z nas jest oczywista, ale kiedyś panowało przekonanie – także wśród naukowców – że umiejętności nabywania nowej wiedzy są limitowane. Zygmunt Freud, tworząc podstawy teorii rozwoju psychoseksualnego, twierdził, że osobowość i zachowania kształtują się we wczesnym dzieciństwie. Co prawda w późniejszych dekadach granicę przyswajania nowych zdolności przez człowieka systematycznie przesuwano, ale jeszcze do lat 60. XX wieku dominowało myślenie, że wszystko, co jesteśmy w stanie osiągnąć (pod względem intelektualnym) i czego możemy się nauczyć, następuje na etapie wczesnej dorosłości (20–30 lat). Potem niewiele jesteśmy już w stanie zmienić.

Dopiero prace takich badaczy jak Erik Erikson czy Daniel J. Levinson wprowadziły do szerszego obiegu pogląd mówiący o tym, że osobowość kształtuje się w ciągu całego życia, a co za tym idzie – poprzez nasze własne działania możemy rozwijać się niezależnie od wieku. W teorii rozwoju psychospołecznego Erikson wyróżnił osiem stadiów życia, w których pokonujemy określone kryzysy, by zaadaptować się do wymagań społecznych i pomyślnie zaspokoić swoje potrzeby rozwojowe. A te muszą być zaspokajane na każdym etapie, by w kolejnym można było zyskiwać nowe umiejętności. Przykładowo, jeżeli na etapie niemowlęcia dziecko nie nauczy się zaufania do bliskich, to będzie postrzegało świat jako niebezpieczny i niestabilny. Trudniej będzie mu w późniejszej fazie rozwoju nauczyć się np. raczkowania lub sięgania po nowe zabawki. W ostatnim okresie życia, zwanym przez Eriksona „późną dorosłością”, kluczowe jest z kolei odczuwanie satysfakcji z dotychczasowego życia. Jeśli to nastąpi, nie tylko zaakceptujemy przeszłość, ale też potraktujemy przyszłość jako pole do dalszego samorozwoju. W przeciwnym razie natomiast staniemy się bierni, zgorzkniali i sparaliżowani strachem przed nadchodzącą śmiercią.

Podobnie jak Erikson także Daniel J. Levinson uważał, że nasze życie stanowi pewien cykl, w ramach którego istnieje uporządkowany układ następujących po sobie faz. Amerykański badacz nazwał je erami: dzieciństwa i dorastania (do 22. roku życia), wczesnej dorosłości (między 17. a 45. rokiem życia), wieku średniego (do 65 lat) i późnej dorosłości (powyżej 65. roku życia). I tak jak w przyrodzie pory roku nakładają się na siebie, tak również w życiu człowieka nie istnieją wyraźne granice pomiędzy erami. Levinson uważał, że równie istotne w naszym rozwoju są tzw. okresy przejściowe. To one wraz z erami tworzą rusztowanie, które na każdym jego piętrze obudowujemy nowymi umiejętnościami i doświadczeniami.

W teoriach Eriksona i Levinsona potrzeby rozwojowe były ściśle powiązane z biologią. Obaj naukowcy twierdzili na przykład, że w wieku 30–40 lat jesteśmy najbardziej skoncentrowani na rozwijaniu tych cech, które pomagają nam w zakładaniu rodziny, wychowywaniu dzieci i zapewnieniu bliskim stabilności finansowej. Dziś wiemy już, że poglądy sprzed czterech lub pięciu dekad częściowo się zdezaktualizowały. Nie chcemy wszystkiego generalizować i podporządkowywać zegarowi biologicznemu. To, w jaki sposób i czy w ogóle chcemy się rozwijać, zależy dość mocno od cech indywidualnych, od naszego mentalnego nastawienia, od tego, co przeszliśmy w życiu, i od okoliczności, którym codziennie stawiamy czoła. Możemy nieustannie się rozwijać, i to niezależnie od wieku, ale też niezależnie od społecznych oczekiwań i schematów. 

Mindset, czyli jak siebie zaprogramować

Skoro normy społeczne i biologia nie muszą nas już ograniczać, to skąd w naszej głowie opór przed rozwojem? W książce Nowa psychologia sukcesu Carol Dweck pisze o ludziach przejawiających dwa nastawienia: na stałość oraz na rozwój. Amerykańska psycholożka z Uniwersytetu Stanforda wyróżniła dwa pojęcia: fixed mindset i growth mindset. Pierwsze z nich oznacza nastawienie na trwałość. Wierzymy, że rodzimy się z określonymi cechami i talentami, których nie można już rozwinąć. Fixed mindset charakteryzuje się więc myśleniem zero-jedynkowym: albo jestem w czymś dobry, albo to nie dla mnie i się do tego nie nadaję. 

Osoba nastawiona na trwałość jest zazwyczaj perfekcjonistą, który wszelkie oznaki niedoskonałości traktuje jako osobistą porażkę. Są one dla niego głównie źródłem wstydu i dowodem własnej niekompetencji. Jeśli coś mu nie wychodzi od początku, szybko się zniechęca i poddaje. Taka osoba nie jest także skłonna do wytężonego wysiłku, bo wychodzi z założenia, że jeżeli jest w czymś dobra, to osiągnie to bez większego trudu. Porażka jest dla niej ostatecznym rezultatem. Boi się jej, podobnie jak boi się ocen i krytyki, które odbiera jako personalny atak. Nie wyciąga wniosków z niepowodzeń, nie uczy się na błędach. Ma skłonność do prokrastynacji, a brak odpowiednich przygotowań traktuje jak wymówkę.

Z kolei growth mindset opiera się na przekonaniu, że cechy i zdolności można rozwijać poprzez pracę. Nic nie jest z góry ustalone i ostateczne. Osoba nastawiona na rozwój czuje ciągły głód wiedzy i chęć robienia postępów. Takie podejście wzbudza w niej entuzjazm i ciekawość. Rzadko postrzega ograniczenia jako bariery nie do przejścia. Trudności traktuje jako wyzwania, którym należy sprostać. Nie zniechęca się po porażkach, bo umie na ich podstawie wyciągać wnioski i pracować nad poprawą. Nie próbuje narzucać sobie sztywnych granic własnego potencjału. Jeśli słyszy, że czegoś nie da się zrobić, uruchamia to w niej dodatkowe pokłady energii i motywacji. Chce imponować, wykazywać się wiedzą i kompetencjami, choć nie jest to dla niej najważniejsze. Dąży do mistrzostwa, nie popadając w niezdrowy perfekcjonizm.

Teorię zaprezentowaną przez Carol Dweck możemy porównać do sytuacji, w której jesteśmy kierowcą bolidu Formuły 1. Albo zaufamy naszym mechanikom i ich ustawieniom fabrycznym pojazdu, albo sami spróbujemy zmienić parametry naszej „wyścigówki”, by uzyskać jeszcze lepszy czas okrążenia. Oczywiście niewykluczone, że nasza ingerencja zakończy się pogorszeniem wyników, ale to od nas – jako kierowcy – zależy dobór strategii. Sportowa analogia jest jak najbardziej na miejscu, bo growth mindset odgrywa niebagatelną rolę w odnoszeniu sukcesów i w rozwoju na boiskach piłkarskich, na torach pływackich czy na lekkoatletycznej bieżni. Koszykarz wszech czasów, Michael Jordan, powiedział kiedyś: „Nie trafiłem więcej niż 9 tys. razy. Przegrałem prawie 300 meczów. Powierzano mi decydujące rzuty, których nie trafiałem. Przegrywałem raz za razem w swoim życiu. Dlatego właśnie odniosłem sukces”. Bo w nastawieniu na rozwój więcej uczą nas porażki aniżeli zwycięstwa.

Lifelong learning – współczesny głód wiedzy

Czy dawniej, gdy dominowało przeświadczenie, że jesteśmy w stanie rozwijać się tylko do pewnego momentu życia, ewentualne niepowodzenia szybciej i skuteczniej zamykały nam drogę do realizacji marzeń i planów? Po części tak, ale nie zawsze kluczowe było nasze nastawienie, bo równie istotną rolę odgrywały okoliczności, w jakich funkcjonowaliśmy. Kilkadziesiąt lat temu dostęp do edukacji nie był tak łatwy i powszechny jak obecnie. Poza tym chodziło wówczas głównie o to, by jak najszybciej zdobyć zawód, który później wykonywało się zwykle przez całe życie. Zmiana branży czy profesji zdarzały się incydentalnie. Mało kto myślał o doszkalaniu się. Zresztą nie było na to zbyt wiele czasu, skoro ludzie spędzali w pracy kilkanaście godzin dziennie, a przez krótką resztę dnia musieli zadbać o wszystkie inne potrzeby i o odpoczynek.

Dziś postęp cywilizacyjny, społeczny, kulturowy i technologiczny stwarza nam warunki do właściwie nieograniczonego samorozwoju. Myślimy inaczej niż kiedyś, pracujemy krócej i mamy więcej wolnego czasu, który pożytkujemy nie tylko na odpoczynek, ale również na rozwijanie własnych pasji i zainteresowań oraz na realizację osobistych planów. Mamy też dostęp do jeszcze większych zasobów wiedzy, a przede wszystkim do sposobów i technik jej nabywania. Na tym właśnie gruncie tak bujnie wyrosła popularna dziś idea lifelong learning. 

Koncepcja promująca rozwijanie i doskonalenie swoich umiejętności oraz kwalifikacji przez całe życie nie jest wynalazkiem nowoczesności. Już starożytni myśliciele w osobach Platona czy Seneki mówili o permanentnej potrzebie rozwoju i uczenia się. Jednak dopiero w XX wieku takie podejście zaczęło zyskiwać popularność. W 1919 roku Albert Mansfield, Richard Tawley i Basil Yeaxlee postulowali, by edukacja nie stanowiła jedynie przywileju wybranych grup i nie była ograniczona do wczesnych lat życia. Eduard Lindeman w książce Znaczenie edukacji dorosłych twierdził, że życie jest uczeniem się, dlatego edukacja nie powinna mieć końca, a wspomniany już Basil Yaexlee w Całożyciowej edukacji pisał: „aby życie było intensywne, silne i twórcze, musi być pod kontrolą mądrości”. Nawet w traktacie założycielskim Unii Europejskiej – jako główne założenie polityki oświatowej – znalazł się zapis o edukacji ustawicznej rozumianej jako trwający przez całe życie proces kształcenia ogólnego i zawodowego.

Współczesny lifelong learning opiera się na trzech filarach, które wypracował Robert J. Kidd. Kształcenie w pionie obejmuje kolejne szczeble formalnej edukacji – od przedszkola, przez szkołę podstawową i średnią, po studia i zajęcia podyplomowe. Kształcenie w poziomie oznacza poznawanie różnych dziedzin życia i nauki poza kształceniem pionowym, poprzez np. udział w kursach czy szkoleniach. Kształcenie w głąb, czyli trzeci filar lifelong learning, to rozwijanie własnych zainteresowań, umiejętność samokształcenia i mobilizowania się do nauki. A czemu tak naprawdę służy kompleksowy lifelong learning? Przede wszystkim zwiększa nasze szanse na rynku pracy, otwiera perspektywę na zmianę zawodu czy branży, może przyczynić się do awansu lub osiągania wyższych dochodów. Lifelong learning oznacza też rozwój osobisty, zwiększenie życiowej satysfakcji, podniesienie pozycji społecznej i jakości życia, polepsza naszą zdolność do adaptowania się do zmian i zmniejsza strach przed ryzykiem. Co ciekawe, takie podejście ma też znacznie szerszy wymiar, bo jeśli zastosujemy je nie tylko do jednostek, ale też do ogółu, to w ramach zespołu pracowników może przyczyniać się do sukcesu, a w skali kraju do wzrostu gospodarczego.

Mózg nie lubi się kurzyć

Uczenie się przez całe życie ma jeszcze jedną zaletę, która jest szczególnie istotna dla naszego organizmu. Otóż dzięki uczeniu się dbamy o jeden z najważniejszych organów, jakim jest mózg. Dawniej sądzono, że rozwija się on tylko do 25. roku życia. Dziś, dzięki dokładnym badaniom, wiemy, że ma on zdolność do zmiany swojej struktury i sposobu funkcjonowania przez całe życie. Neuroplastyczność mózgu odpowiada za tworzenie i likwidowanie połączeń między neuronami. Oznacza także zmianę aktywności niektórych obszarów neuronalnych w mózgu, który dostosowuje się w ten sposób do nowych sytuacji i wymagań. To z kolei sprawia, że przez całe życie możemy uczyć się, rozwijać umiejętności i nabierać nowych kompetencji.

Gdy uczymy się, plastyczność mózgu pozwala na jego ciągłe modelowanie. Nie jest to jednak trwały proces. W jednym z doświadczeń naukowcy badali zmiany w mózgu w dwóch grupach osób: u tych, którzy przez trzy miesiące uczyli się żonglowania, i u tych, którzy nie brali udziału w zajęciach. I choć zmiany były wyraźnie zauważalne, to po trzech tygodniach od zaprzestania treningów błyskawicznie zanikały. To tylko kolejny dowód na to, jak ważne dla naszego mózgu są uczenie się i samodoskonalenie. Gdy nie dostarczamy odpowiednich impulsów do mózgu, to najwyższe piętro naszego ciała zamienia się w przyciemniony strych z zakurzonymi pudłami, w których – owszem – cały czas znajduje się sporo pożytecznych rzeczy, ale wokół tych pudeł marnuje się mnóstwo wolnej przestrzeni.

Zgodnie z ideą lifelong learning każdy moment naszego życia jest dobry, by na ten strych wejść i trochę go przemeblować. Są jednak okresy, które szczególnie sprzyjają nabywaniu pewnych umiejętności. I tak na przykład w wieku 7 lat najlepiej rozpocząć naukę drugiego języka. W wieku 22 lat najlepiej zapamiętujemy imiona, a w wieku 32 lat – twarze. Najlepszy wiek do nauki szachów to 31 lat, a do przebiegnięcia maratonu – 28. W wieku 43 lat osiągamy najlepszy stopień skupienia. Gdy mamy 51 lat, najlepiej rozumiemy emocje innych, a w wieku 71 lat najlepiej posługujemy się językiem ojczystym. I choć z wiekiem liczba najbardziej sprzyjających okoliczności do wykonywania pewnych rzeczy spada, to pocieszające jest to, że możemy tę arytmetykę nieco odwrócić. Siedmiolatek nie opanuje perfekcyjnie ojczystego języka, nie będzie też doskonale rozumiał emocji, ale 67-latek może już podjąć naukę gry w szachy czy na gitarze. Teoretycznie może nawet przebiec maraton, choć tutaj sporo zależeć będzie nie tylko od mózgu.

W pułapce niewystarczalności

Idealną sytuacją byłoby oczywiście opanowanie wszystkich umiejętności naraz. Wie coś o tym Eddie, główny bohater filmu Jestem bogiem, który dzięki tajemniczemu narkotykowi zyskał zdolność niemal maksymalnego wykorzystywania potencjału mózgu. Potrafił odtworzyć z pamięci każde wspomnienie i każde przeczytane zdanie. W kilka sekund rozwiązywał skomplikowane zadania matematyczne i przewidywał notowania na giełdzie. Stał się geniuszem, który swoje ponadprzeciętne umiejętności okupił jednak zdrowiem fizycznym i psychicznym. Można powiedzieć, że przedawkował wiedzę. Czy do takiej sytuacji może dojść również poza filmową fikcją? Czy uczenie się przez całe życie jest dla nas bezpieczne? Czy samorozwój może przyczynić się do autodestrukcji?

Chęć przyswajania coraz nowszych umiejętności i niezaspokojony głód wiedzy mogą nas wpędzić w pułapkę niewystarczalności. To sytuacja, w której nie jesteśmy już w stanie zadowolić się jakimikolwiek sukcesami, bo wciąż odczuwamy potrzebę sięgania po więcej. Nie dostrzegamy tego, co już mamy, a skupiamy się na tym, co nadal pozostaje poza naszym zasięgiem. Czujemy, że to, co już wiemy, nam nie wystarcza. Nakładamy na siebie coraz większą presję, a przerośnięta ambicja zaczyna pożerać resztki zdrowego rozsądku.

Nie mamy również czasu i przestrzeni na zastosowanie w praktyce tego, czego się uczymy. Chcemy nieustannie wskakiwać na coraz wyższy poziom, choć właściwie już sami nie wiemy po co. Gubimy priorytety. Nie nabywamy mądrości, lecz kolekcjonujemy informacje. Zaniedbujemy sferę emocjonalną i relacje z innymi. Nie pozostawiamy sobie miejsca nie tylko na odpoczynek, ale też na popełnianie błędów, na niewiedzę i niedoskonałość, które przecież potrafią uszlachetniać i hartować. Izolujemy się od innych i nie potrafimy im zaufać, bo sami wszystko chcemy robić najlepiej. Jak ten słynny uczestnik teleturnieju Jeden z dziesięciu, który w finale odpowiedział na wszystkie pytania i zdobył maksymalną liczbę punktów, powtarzamy wciąż: „na siebie”.

Znaleźć własną ścieżkę

Warto powiedzieć niekiedy „pas” lub przekazać pytanie komuś innemu. W samorozwoju i uczeniu się nie chodzi przecież o zdobycie całej dostępnej wiedzy, ale o nabycie takich umiejętności i informacji, które rzeczywiście nam się przydadzą. Odkrycie tego, jakie konkretnie to są umiejętności i informacje, może nam zająć kilka lat, a niekiedy nawet pół życia. Według raportu Ośrodka Przetwarzania Informacji Państwowego Instytutu Badawczego w latach 2012–2020 studia w Polsce porzuciło 1,3 miliona osób. To aż 40 procent wszystkich rozpoczynających szkołę wyższą. Najniższy odsetek tzw. dropoutów odnotowano wśród studentów nauk medycznych i sztuki. Najwyższy – wśród studiujących w obszarach nauk ścisłych i humanistycznych. Powodem rezygnacji najczęściej bywał zły wybór kierunku lub zbyt wysoki poziom edukacji.

Statystyki mogą wydawać się niepokojące, ale obrazują dość wyraźną i wcale nie tak pesymistyczną tendencję: nie rzucamy studiów, bo nie chce nam się uczyć. Rezygnujemy z obranego wcześniej kierunku dlatego, że zdajemy sobie sprawę z tego, że nie jest on dla nas właściwy. To kolejny argument za tym, by stawiać na rozwój i uczenie się przez całe życie. Nigdy nie wiadomo, na którym jego etapie znajdziemy własną ścieżkę, którą będziemy podążać z satysfakcją i poczuciem spełnienia. Kluczowe pytanie brzmi: na ile wystarczy nam wytrwałości w tych poszukiwaniach? Pokusa wybrania drogi, która jest najbardziej dostępna i wygodna, nie jest przecież mała. Z raportu Uczenie się dorosłych Polaków wynika, że blisko połowa mieszkańców naszego kraju w wieku 25–65 lat przyznała, że uczenie się daje im przyjemność i satysfakcję. Ponad 60 procent z nich stwierdziło, że wzbogacanie swojej wiedzy i umiejętności jest dla nich ważne. Jednocześnie prawie 42 procent badanych dorosłych zadeklarowało, że nie chce im się już dłużej uczyć. To spory odsetek, ale nigdy nie wiadomo, czy w tym gronie nie znajdzie się kolejny pan Altobelli lub signore Paterno, który po akademicki podręcznik sięgnie w wieku, w którym najczęściej czyta się już tylko bajki wnukom lub ulotki leków.

Udostępnij

Informacje o autorze

Tomasz Zacharczuk

Tomasz Zacharczuk

Specjalista do spraw kreacji treści ICAS Poland. Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Ponad 10-letnie doświadczenie w pracy dziennikarza radiowego i internetowego wykorzystuje do rozmów ze specjalistami oraz prezentowania zagadnień i korzyści programu EAP ICAS. Skondensowana wiedza, interesująca forma i klarowny przekaz to podstawa komunikacji pomiędzy firmą a klientem. Sprawna interakcja natomiast umożliwia lepsze rozumienie potrzeb i wymagań obu stron. Tylko oparta na zaufaniu i transparentności współpraca pozwala budować trwałe i pozytywne relacje. Nie tylko w biznesie, ale przede wszystkim w życiu.